Drzewiej
Drzewiej bywało lepiej poecie.
Przed sobą pióro i muzy lira;
Wy myślcie sobie cokolwiek chcecie!
Łatwiej bywało udawać świra.
Drwić i wyśmiewać aż do woli
błaznować ile tylko chce się.
Każdy poecie na to pozwolił.
A dzisiaj? Dzisiaj - szara jesień.
No, niby nie ma już cenzury.
Pozorna wabi wolność słowa
lecz jeśli się wychyli który;
Oj, gorzko może pożałować.
Kościół to tabu. Zatem wara!
Mochery o to już zadbają.
Liczy się tylko jedna wiara!
Inne wyznania jawnie czniają.
Już szara jesień za nią zima.
Kawałek wiosny i...po lecie.
Czas bez pardonu za twarz trzyma.
Drzewiej bywało lepiej poecie.
|
Piosenka o Bielsku
Berżeretki, ballady, casony
opiewają te urocze strony;
Rosną domy tworzone w trudzie.
Ale nie ludzie.
Chociaż może się i starają;
Jakoś rady z tym sobie nie dają.
Nic to. Drobiazg, maleńka sprawa;
Będzie poprawa.
Trochę wziąć się za bary z lenistwem;
I pokonasz te bariery wszystkie.
Wiesz co ważne czego ci trzeba
- kawałek chleba.
Mili panowie a także panie!
Rano zjedzcie porządne śniadanie.
Rzućcie wasze nieważne kłopoty
...I do roboty!
|
Jesienny pan
Taka nostalgia zawładnęła gościem
i takie smutki usiadły nań,
że chyba było by najprościej
powiedzieć o nim: jesienny pan.
Nieśmiało stąpa stukając laską,
na widok młodych pięknych pań.
Pręży swą pierś, cherlawo-płaską,
smutny i szary - jesienny pan.
Chociaż by jedna prześliczna pani
miłe słóweczko miała dlań.
Po co milczeniem gościa ranić?
Przecież to tylko jesienny pan.
Tak myślę sobie wstając nad ranem,
że kiedy spojrzę w lusterka toń,
to widzę - ja jestem tym panem!
Kłaniam się i całuję dłoń.
|
Budzik
Była piękna, zmysłowa, gorąca.
Odkrywała swoje ciało drżące.
Oliwkowe od letniego słońca
delikatne i kojąco gorące.
Twarz anioła zaś reszta szatana.
Szyja, piersi, pośladki i uda.
Moim wzrokiem na wskroś dotykana
nie broniła przeżywać cuda.
Każdym ruchem, niecierpliwym gestem
zapraszała do swojego łóżka.
Cichym szeptem oznajmiła: jestem,
nakłaniając na to mnie - staruszka.
I już pewny. Coraz bliżej szczęścia!
Już nad ciałem dotyk mój się trudzi.
Lecz godzina ta była przeklęta,
bo budzika terkot mnie obudził. |
Jej portret
Malowałem Cię dzisiaj. Jeszcze
raz, sto, tysiąc razy
namaluję. Rozpieszczę
twoje obrazy.
Zagram Cię na stupłótnie,
kolorem nuty rozkręcę
i wezmę pędzel butnie
w niedoczekane ręce.
I w cichym pędzla zachwycie
całym sobą cię gram.
I ciszą świat rozkrzyczę
mam! Czy słyszycie? Mam.
|
Ty moje słońce
Jesteś wiatrem wszelkich smaków,
które nie zdołam odczuć idąc naprzeciw.
Jesteś słońcem ptaków
co nie pali gorącem
- muzyką świeci
Ty moje wszystkich słońc słońce.
Jesteś kolorem krzyku
zielonej trawy na łące
- co ciszę moją głuszy.
Jesteś serią nawyków,
początkiem i końcem;
- Ciałem duszy.
Ty moje wszystkich słońc słońce. |
Nauka
W najlepszej dla mnie chwili
(a mówię o swoim wieku)
radzę ci sie nie mylić
w ocenie - młody człowieku.
Gdy spotkasz ładną dziewczynę,
nie myśl, że młoda i płocha.
Że poznasz po jej minie,
że da ci, bo cię kocha.
Bądź delikatny, bądź miły.
A łapy trzymaj przy sobie.
Bo na to nie ma siły,
by łacno dała coś tobie.
Cóż, takie są dziewczyny!
Spryciule jak cholera!
I właśnie z tej przyczyny,
pożądanie cię zżera.
Podejdź ja ciepłym słowem,
a patrz bacznie na usta.
Będzie ci suszyć głowę:
że ją nie bawi rozpusta.
Gdy tej nauki posłuchasz
skromnie spuszczając z niej wzrok,
szepnij jej kocham do uszka.
To będzie twój pierwszy krok.
Dalej pójdzie jak z płatka!
Masz wszystko nie tylko serce,
nie potrzebna już pusta gadka,
ale potrzebne sprawne ręce.
|
|
O Zosi
Ktoś zatrzymał Zosię, co przez pole biegła,
i błagał, zostań Zosiu i bądź mi uległa.
Ona zaś odepchnęła natrętnego ktosia.
Czemu? No, bo była to Zosia - samosia.
Oddana
By mu dala błagał; w gorącym uscisku.
Że była uległa, dała mu; Po pysku.
Uparciuch
Łaził za nią, nalegał i już był tuż tuż,
więc zadarła spódnicę i wyjęła nóż.
Zaradna
Choć nie była to rozkosz ni przyjemność żadna,
jęczała pożądliwie. Tak była zaradna.
Kogut
Raz pewien kogut, z piękną grzywą
uderzał do panienki.
Gdy się rozebrał-spojrzała nań krzywo
krzycząc: jaki on cienki.
|